O mnie

Moje zdjęcie
Na pozór przeciętna nastolatka o podłym charakterze.W głębi duszy wrażliwa dziewczyna pragnąca zaznać prawdziwej przyjażni. Za sprawą swojego zachowania ma wielu wrogów, ale też przyjaciół których wiele razy zraniła. Szuka sensu życia i definicji szczęścia której nigdy nie zrozumie. Potrzebuje czasu by komukolwiek zaufać. Nauczona przez życie, egoizmu i nienawiści do otaczającego ją świata. Nigdy nie potrafi określić swoich uczuć. Nie lubi ludzi, z brakiem szacunku do innych, choć chwilami sama do takich należy. Pamiętliwa, stara się nikomu nie wybaczać. Chce pokazać światu, że jest śilna i, że potrafi poradzic sobie w każdej sytuacji. Kocha zwierzęta, uważa, że one rozumieją o wiele więcej niż niektórzy ludzie. Nie lubi robić zamieszania wokół siebie. Uważa, że jest typem samotnika, choć bez przyjaciół nie dałaby sobie rady. Dążąca do spełnienia swoich marzeń i planów.

piątek, 11 lutego 2011

Marzenie.

Wystarczyła chwila, by go pokochać. Niesamowity głos, duże niebieskie oczy, wysportowane ciało, świetny charakter i umiejętność manipulowania ludźmi. Wiedziałam, że nie mam żadnych szans przy tysiącach wysokich blondynek bijących się o miejsce w jego sercu. Codzień obserwowałam jego wyczyny na boisku do koszykówki. Codzień musiałam patrzeć jak jego usta całują coraz to nową dziewczynę. Bolało. Jednak nie odważyłam się zrobić odpowiedniego kroku ku niemu. Bałam się. Bałam się odrzucenia, a może nawet tego co do niego czułam. Co wieczór kładąc się spać, rozmyślałam o nim. Dokładnie analizowałam każdy jego ruch, każde słowo. Każdego dnia, widziałam jak bawi się dziewczynami, po czym je zostawia. Był cholernie podły, co sprawiało, że jeszcze bardziej go kochałam. Wiem, to chore ale to mnie jeszcze bardziej nakręcało. Pragnęłam go zmienić, chciałam nauczyć go kochać i żyć. Często wybiegałam w przyszłość. Widziałam w niej mnie w pięknej białej sukni, jego w smokingu, widziałam gromadkę małych dzieci biegających po podwórku obok pięknego domu z ogrodem. Te podróże bardzo mi pomagały, dzięki nim stawałam się silniejsza, wierzyłam, że może coś tak pięknego w życiu mnie jeszcze spotka. Pierwszy raz od czasów, zdiagnozowania mojej choroby, pierwszy raz od kiedy lekarze stwierdzili, że nie ma już ratunku. 12 grudnia 2008r, to dzień w którym wszystko się zawaliło. Kazano mi żyć normalnie. Ale to przecież nie było możliwe, jak możesz żyć normalnie więdzac, że niedługo umrzesz? To tak jakbym czekała na śmierć. On był dla mnie takim zapomieniem, oderwaniem od rzeczywistości. Co noc spotykałam go w snach. Jedynym moim marzeniem było dla mnie to, aby Bóg dał mi jeszcze trochę czasu. Abym mogła spotkać kogoś takiego jak on. I pokochać, tak cholernie mocno.

niedziela, 9 stycznia 2011

Opowiadanie.

                                                                    Opowiadanie część I.


- Dlaczego on wsiadł na ten pieprzony motor!? - powtarzała zdenerwowana. Chodziła korytarzem szpitala przy oddziale ratunkowym gdzie aktualnie znajdował się jej ukochany. Siostra chwyciła ją za ramie szepcząc - Wszystko będzie dobrze. Napewno to nie jest nic poważnego. Chciała aby tak było, chciała by wyszedł z tego jak najszybciej. Po chwili zobaczyła znajomego lekarza wychodzącego z sali gdzie aktualnie była jego operacja. Szybko wstała z krzesła i podbiegła do niego. Zadawała mu tysiące pytań, o to co się stało jej chłopakowi i czy wyjdzie z tego. Doktor z kamienną twarzą położył jej rękę na ramieniu. - Narazie nie możesz się z nim zobaczyć. Tylko najbliższa rodzina. - powiedział. - Ale jak to? Czyli mam teraz sobie pojechać do domu i spokojnie pić herbatkę tak? - krzyczała dziewczyna do odchodzącego lekarza. - On nie ma rodziny. Nikogo oprócz mnie.- wyszeptała prawie niesłyszalnie. Siostra złapała ją za rękę i zaczęła kierować się w kierunku drzwi. - Zostaw mnie! Nigdzie nie idę! Ty też chcesz abym go zostawiła?!- wykrzyknęła. - Nigdzie z Tobą nie pójdę.- syknęła. Wyrwała się z obięć siostry po czym usiadła pod ścianą. - ' Jak mogłam pozwolić aby jechał czymś takim?'- powtarzała w myślach. Przypomiała sobie jak poprzedniego dnia się pokłócili. Jak wybiegł z jej mieszkania zdenerwowany. Zaraz po tym wsiadł na motor i spowodował ten tragiczny wypadek. Wyrzuty sumienia nie dawały jej spokoju. Siedziała tak dławiąc się łzami do póznego wieczora. - Musisz się stąd zbierać. Za chwilę zamykamy szpital, nie możesz tu zostać. Pozatym, radzę jechać do domu wyglądasz koszmarnie. - zagadnęła ją przechodząca pielęgniarka. - Proszę panią, błągam. Niech mi pani pozwoli się z nim zobaczyć.- prosiła dziewczyna. - To nie zależy odemnie, naprawdę. Przyjdz jutro, spróbuję coś dla Ciebie zrobić. A teraz uciekaj do domu. - powiedziała stanowczo. Przez chwile patrzała na odchodzącą pielęgniarkę. Wstała i poczuła się słaba. Podtrzymała się stojącego krzesła, dzieki czemu nie upadła. Z trudem stanęła na własnych nogach, po czym wzorkiem zaczęła szukać wyjścia. Szła długim korytarzem, patrzac na cierpiących z bólu pacjentów. Najbardziej przykuło jej uwagę płaczące dziecko. Miało popaloną twarz i ręce. Przy jego łózku wisiała karta informująca o stanie zdrowia pacjenta, jak i jego danych. Uważnie przeczytała imię i wiek dziewczynki. Zuzanna, urodzona 4 grudnia 2004 r. Podeszła do niej i uśmiechnęła się blado. Dziewczynka nie przestawała płakać, wręcz przeciwnie, jej łkanie przerodziło się w przerazliwy płacz przepełniony bólem. Uświadomiła sobie, że przecież ona jest w podobnym stanie co Zuzia. W głebi duszy również czuje okropny ból. Po chwili przybiegła pielęgniarka, ta sama z którą przed paroma minutami rozmawiała. - A ty jeszcze tutaj? Widzę, że nie pójdziesz dziś do domu. - uśmiechnęła się. - Jeśli chcesz, możesz zostać dziś w pokoju pielęgniarek a jutro zobaczysz się z tym swoim księciem. Swoją drogą niezły z niego żartowniś. - No, pani Zuzanno.. zwróciła się do dziewczynki, która gwałtownie przestała płakać. Podała jej tabletkę i szklankę wody. A teraz śpij maleńka. - pogłaskała ja po głowie. Wychodząc z sali, wskazała dziewczynie  aby szła za nią. - Co pani wcześniej powiedziała? Żartowniś? Rozmawiała pani z nim?- spytała zdziwiona. - Tak, godzine temu obudził się z narkozy. Przez cały czas nawija o Tobie. Ale niestety dziś nie możesz się z nim zobaczyć. Tak, też nie rozumiem dlaczego. Tak rozkazał ordynator. A jego słowa są swięte. - powiedziała. - Naprawdę? Czyli, że nic mu nie jest?- zapytała. - Ależ Ty masz zapłon dziewczyno. To przed chwilą powiedziałam. - odpowiedziała z uśmiechem pielęgniarka. I wtedy wszystko stało się jasne. Wszelkie wątpliwości znikły, liczyło się tylko to, że nic mu nie jest. ' Wyjdzie z tego. Zobaczysz. ' - pocieszała się w myślach.

sobota, 8 stycznia 2011

List.

                                                              Najdroższy!
         Pisząc ten list jestem w pełni świadoma tego, że tak naprawdę nigdy go nie przeczytasz. Że nie dowiesz, się jak trudno mi jest tutaj bez Ciebie. Ile czasu potrzebowałam, aby zdobyć sie na napisanie tego listu. To cholernie trudne wiesz, żyć ze świadomością, że Cię już nie spotkam. Że nie zjemy już razem ememensów smiejąc się przy tym wniebogłosy. Nadal nie mogę normalnie funkcjonować z myślą, że nie przytulisz mnie już nigdy więcej. Nie będę mogła tak beztrosko wtulić się w Twoje ramiona i poprostu płakać.
     Wiesz, czuję się strasznie. Tak, jakbym była sama na tym świecie. Wszyscy się mną opiekują,
strasznie mnie to denerwuje. Ja przecież, nie potrzebuję porad psychologicznych, ja potrzebuję Ciebie. Tęsknoty nie da się tak poprostu wyleczyć. Wiem, że będę musiała z nią walczyć. Cholernie długo walczyć.
      Nie mogę Cię tak poprostu wyrzucić z pamieci.. Tak jak się wyrzuca do śmieci starą, brudną szmacianą lalkę. Ty byłeś kimś niesamowicie ważym i wciąż jesteś. Wiem, że jesteś. Czuję Cię w powietrzu. Czuję Twój zapach unoszący się, czuję Twoją obecność, zawsze. Towarzyszysz mi w każdym momencie. Wiem, że czuwasz nademną. Tylko wiesz.. Chciałbym abyś choć raz mi się przyśnił.
Abyś powiedział jak Ci tam jest, albo chociaż bym mogła ostatni raz zobaczyć Twój uśmiech, szczęście w Twoich oczach. Wiem, że śniłeś się mamie. Opowiadała mi. Od razu po przebudzeniu zadzwoniła do mnie i spotkałyśmy się. Chyba mnie polubiła. Oglądałyśmy Twoje zdjęcia z dzieciństwa, płakałyśmy. W tym śnie nic nie mówiłeś, tylko stałeś i patrzyłeś tym swoim zniewalająco pięknym wzrokiem.
Proszę.. Przyjdz do mnie w nocy..

Kocham Cię. Tak samo mocno jak półtora roku temu.
Jak nie mocniej..
Twoja Dominika.

Wspomienie lata.

Siedziała póznym wieczorem nad brzegiem morza, w miejscowości gdzie tego lata z rodziną spędzała wakacje. Przyglądała się morskim falom, lekko posypując swoje stopy nagrzanym przez słońce piaskiem. Rok.- pomyślała ocierając ręką łzę. Nie chciała by ktokolwiek widział, że płakała. Nie chciała by ktoś pomyślał, że tęskni. Minął rok, od jego odejścia a ona dalej nie mogła sobie poradzić. Wspomienia nie dawały jej zapomieć.Wyjęła z kieszeni bluzy łańcuszek z literą "M", którą wręczył jej w dniu swojej śmierci. Na policzkach poczuła kolejne słone krople. "Nie płacz maleńka. Nigdy. Masz na to zdecydowanie za piękne oczy."- przypomniała sobie jego słowa. Przycisnęła łańcuszek do serca, szepcząc : Dlaczego akurat On? Dlaczego mi go zabrałeś, boże..? Czy nie widziałeś jak wiele dla mnie znaczy? Nie widziałeś ile szczęścia dawało mi jedno spotkanie z nim? - wykrzyknęła dławiąc się łzami. - Kocham go, wiesz? Tak cholernie mocno, jak jeszcze nigdy nikogo. Kocham go, pomimo tego, że go zabrałeś pieprzony egoisto! Czuje go, czuję, że jest. On jest w każdej minucie mojego życia.- krzyczała.





Minął rok. A ja umarłam. Umarłam razem z nim.

Miłość ?

Nigdy nie sądziłam, że zaznam prawdziwej miłości. Co gorsza, nigdy nie znałam jej definicji. MIŁOŚĆ- to było dla mnie jedno puste słowo. A teraz? Teraz to coś co daje mi siłę i nadzieję by dalej żyć. Coś co pomogło mi wyzwolić się z tego bagna zwanego potocznie życiem. Coś dzięki czemu znalazłam prawdziwe szczęście. To niesamowite żyć ze świadomością, że komuś jesteś potrzebna, że ktoś czeka na Ciebie. Czeka, kiedy wrócisz do domu z pracy czy szkoły. Czeka na Ciebie zawsze i wszędzie. Nie spieszysz się nigdzie bo wiesz, że ona zaczeka. Osoba, którą darzysz wielkim zaufaniem, szacunkiem. Osoba na której widok, na twej twarzy pojawia się promienny uśmiech. Za którą tęsknisz cholernie mocno, gdy puści Twoją dłoń choć na chwilę. Osoba która zna Cię jak nikt inny na świecie, zna Twoje zalety, wady a pomimo tego kocha Cię. Widzisz tę miłość w jej oczach, czujesz szczęście przepełniające jej serce. To osoba, której oddechu możesz słuchać całymi dniami. Możesz wdychać jej cudowny zapach, poczuć smak ust, jej dotyk na swojej skórze. Możesz podziwiać to, jak wytrwale walczy o swoje i dąży do celu. Ile potrafi poświęcić dla Ciebie i przyjaciół. Wiesz, że tej osobie możesz zaufać, że ona nigdy Cię nie zrani.