O mnie

Moje zdjęcie
Na pozór przeciętna nastolatka o podłym charakterze.W głębi duszy wrażliwa dziewczyna pragnąca zaznać prawdziwej przyjażni. Za sprawą swojego zachowania ma wielu wrogów, ale też przyjaciół których wiele razy zraniła. Szuka sensu życia i definicji szczęścia której nigdy nie zrozumie. Potrzebuje czasu by komukolwiek zaufać. Nauczona przez życie, egoizmu i nienawiści do otaczającego ją świata. Nigdy nie potrafi określić swoich uczuć. Nie lubi ludzi, z brakiem szacunku do innych, choć chwilami sama do takich należy. Pamiętliwa, stara się nikomu nie wybaczać. Chce pokazać światu, że jest śilna i, że potrafi poradzic sobie w każdej sytuacji. Kocha zwierzęta, uważa, że one rozumieją o wiele więcej niż niektórzy ludzie. Nie lubi robić zamieszania wokół siebie. Uważa, że jest typem samotnika, choć bez przyjaciół nie dałaby sobie rady. Dążąca do spełnienia swoich marzeń i planów.

niedziela, 9 stycznia 2011

Opowiadanie.

                                                                    Opowiadanie część I.


- Dlaczego on wsiadł na ten pieprzony motor!? - powtarzała zdenerwowana. Chodziła korytarzem szpitala przy oddziale ratunkowym gdzie aktualnie znajdował się jej ukochany. Siostra chwyciła ją za ramie szepcząc - Wszystko będzie dobrze. Napewno to nie jest nic poważnego. Chciała aby tak było, chciała by wyszedł z tego jak najszybciej. Po chwili zobaczyła znajomego lekarza wychodzącego z sali gdzie aktualnie była jego operacja. Szybko wstała z krzesła i podbiegła do niego. Zadawała mu tysiące pytań, o to co się stało jej chłopakowi i czy wyjdzie z tego. Doktor z kamienną twarzą położył jej rękę na ramieniu. - Narazie nie możesz się z nim zobaczyć. Tylko najbliższa rodzina. - powiedział. - Ale jak to? Czyli mam teraz sobie pojechać do domu i spokojnie pić herbatkę tak? - krzyczała dziewczyna do odchodzącego lekarza. - On nie ma rodziny. Nikogo oprócz mnie.- wyszeptała prawie niesłyszalnie. Siostra złapała ją za rękę i zaczęła kierować się w kierunku drzwi. - Zostaw mnie! Nigdzie nie idę! Ty też chcesz abym go zostawiła?!- wykrzyknęła. - Nigdzie z Tobą nie pójdę.- syknęła. Wyrwała się z obięć siostry po czym usiadła pod ścianą. - ' Jak mogłam pozwolić aby jechał czymś takim?'- powtarzała w myślach. Przypomiała sobie jak poprzedniego dnia się pokłócili. Jak wybiegł z jej mieszkania zdenerwowany. Zaraz po tym wsiadł na motor i spowodował ten tragiczny wypadek. Wyrzuty sumienia nie dawały jej spokoju. Siedziała tak dławiąc się łzami do póznego wieczora. - Musisz się stąd zbierać. Za chwilę zamykamy szpital, nie możesz tu zostać. Pozatym, radzę jechać do domu wyglądasz koszmarnie. - zagadnęła ją przechodząca pielęgniarka. - Proszę panią, błągam. Niech mi pani pozwoli się z nim zobaczyć.- prosiła dziewczyna. - To nie zależy odemnie, naprawdę. Przyjdz jutro, spróbuję coś dla Ciebie zrobić. A teraz uciekaj do domu. - powiedziała stanowczo. Przez chwile patrzała na odchodzącą pielęgniarkę. Wstała i poczuła się słaba. Podtrzymała się stojącego krzesła, dzieki czemu nie upadła. Z trudem stanęła na własnych nogach, po czym wzorkiem zaczęła szukać wyjścia. Szła długim korytarzem, patrzac na cierpiących z bólu pacjentów. Najbardziej przykuło jej uwagę płaczące dziecko. Miało popaloną twarz i ręce. Przy jego łózku wisiała karta informująca o stanie zdrowia pacjenta, jak i jego danych. Uważnie przeczytała imię i wiek dziewczynki. Zuzanna, urodzona 4 grudnia 2004 r. Podeszła do niej i uśmiechnęła się blado. Dziewczynka nie przestawała płakać, wręcz przeciwnie, jej łkanie przerodziło się w przerazliwy płacz przepełniony bólem. Uświadomiła sobie, że przecież ona jest w podobnym stanie co Zuzia. W głebi duszy również czuje okropny ból. Po chwili przybiegła pielęgniarka, ta sama z którą przed paroma minutami rozmawiała. - A ty jeszcze tutaj? Widzę, że nie pójdziesz dziś do domu. - uśmiechnęła się. - Jeśli chcesz, możesz zostać dziś w pokoju pielęgniarek a jutro zobaczysz się z tym swoim księciem. Swoją drogą niezły z niego żartowniś. - No, pani Zuzanno.. zwróciła się do dziewczynki, która gwałtownie przestała płakać. Podała jej tabletkę i szklankę wody. A teraz śpij maleńka. - pogłaskała ja po głowie. Wychodząc z sali, wskazała dziewczynie  aby szła za nią. - Co pani wcześniej powiedziała? Żartowniś? Rozmawiała pani z nim?- spytała zdziwiona. - Tak, godzine temu obudził się z narkozy. Przez cały czas nawija o Tobie. Ale niestety dziś nie możesz się z nim zobaczyć. Tak, też nie rozumiem dlaczego. Tak rozkazał ordynator. A jego słowa są swięte. - powiedziała. - Naprawdę? Czyli, że nic mu nie jest?- zapytała. - Ależ Ty masz zapłon dziewczyno. To przed chwilą powiedziałam. - odpowiedziała z uśmiechem pielęgniarka. I wtedy wszystko stało się jasne. Wszelkie wątpliwości znikły, liczyło się tylko to, że nic mu nie jest. ' Wyjdzie z tego. Zobaczysz. ' - pocieszała się w myślach.

1 komentarz:

  1. Wow .
    Super blog .

    Zapraszam do mnie : http://nasze-uzaleznienia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń